Towarzysząc powołanemu

Data: 01.10.2022 r., godz. 00.00    Liczba odwiedzających: 139
Świadectwo

sem.jpg (13 KB)

W każdym życiowym powołaniu jest wielka tajemnica, zdziwienie, niezgoda, radość, strach i pytanie – co ja mam robić w życiu? Czy będę szczęśliwy? Czy moje życie będzie wartościowe, czy będą w nim trudności, kłopoty i cierpienie? Takie pytania często zadajemy sobie niejako „po czasie”, po dokonaniu wyboru, w odpowiedzi na to, co przynosi codzienność. Takie pytania zadajemy sobie wobec wyborów naszych dzieci.

Dla nas były to pytania, jakie musieliśmy sobie postawić wobec decyzji: mamo, tato, idę do seminarium! To był fakt, z którym musieliśmy się zmierzyć i zapytać – jak to zaakceptować. Przecież były inne plany, są różne zdolności, przyjaźnie i nadzieje, przecież to taka trudna droga.

Czytaliśmy niedawno dziennik brata Rogera, w którym tak pisał o powołaniu do wspólnoty: „Pojutrze przyjeżdża do nas nowy brat. Opuszcza rodzinę. Znam ból, który przeżywają jego rodzice. Dlaczego chęć pójścia za nadprzyrodzonym głosem powołania wywołuje tak wielki wstrząs u chrześcijańskich rodziców?”.

Dzisiaj, patrząc jako rodzice na powołanie, możemy powiedzieć – Bóg powołuje do wspólnoty, do wspólnoty Chrystusa. Nasza droga w Kościele realizuje się we wspólnocie neokatechumenalnej. Doświadczamy w niej miłości Pana Boga, który w konkretnych sytuacjach pokazuje nam, że jest naprawdę, że działa, że stawia wymagania i uzdalnia, żeby im sprostać. Takim zadaniem jest powołanie dziecka do służby Panu Bogu. Zadaniem, które stawia Bóg nie tylko przed powołanym, ale także przed rodzicami. Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie – jak towarzyszyć powołanemu, żeby nie kierować jego życiem, żeby go wspierać i być, ale dawać wolność i zobaczyć w tym powołaniu miłość. Zobaczyć miłość do powołanego, ale też całej jego rodziny.

Autor: Agnieszka Przybysz