Grecki termin homoousios, który na polski tłumaczymy jako współistotny, był najważniejszym ustaleniem soboru nicejskiego I, a po nim tematem najzacieklejszych sporów teologicznych IV wieku, których skala daleko przekracza wszystkie dzisiejsze kościelne debaty i konflikty. Utrwalił się w wyznaniu wiary. Czemu budził tak duże kontrowersje i co oznacza?
Cały spór miał prawo zaistnieć, ponieważ współistotny nie jest terminem biblijnym, przez co nie jest podparty autorytetem Pisma Świętego. Nie można było powoływać się na: „przecież sam św. Paweł/ prorok Izajasz/ św. Jan tak napisał”. To słowo nigdy przed IV wiekiem nie zostało wykorzystane w pismach chrześcijańskich. Jest za to pojęciem czysto filozoficznym, a łączenie filozofii i teologii jeszcze przez stulecia miało być tematem sporów na łonie Kościoła (wśród niektórych z pozostałych wyznań chrześcijańskich budzi opór do dziś).
Dlaczego więc zdecydowano się na tak kontrowersyjne słowo? Po pierwsze, od dłuższego czasu również kościelni myśliciele operowali językiem filozofii. Musimy pamiętać, że większość z ojców soboru nicejskiego I wywodziło się z greckiego, a nie hebrajskiego jak Biblia, obszaru językowego i kulturowego. Po drugie, taki zabieg pozwalał prawdę, do tej pory przekazywaną przez Pismo Święte w sposób opisowy, nieprecyzyjny i często poetycki, wyrazić za pomocą jednego słowa. A jaka prawda jest w nim zawarta?
Syn Boży nie jest tylko podobny (gr. homoios), nawet nie jest podobny w istocie (gr. homoiousios) do Ojca, jak mówili przedstawiciele różnych grup przeciwników postanowień soborowych, ale ma wspólną z Ojcem istotę (gr. homousios – współistotny). Istota, inaczej substancja (łac. substantia), jest wyrażeniem filozoficznym oznaczającym wszystko, co konieczne dla danego bytu, żeby był tym, czym jest. W Bogu jest tylko to, co konieczne, nie ma niczego poza istotą (czyli przypadłości – elementów „dodanych” do istoty), ponieważ jest doskonały, a wszystko, co niekonieczne, wnosi niedoskonałość. Jak wieki później nauczał św. Tomasz z Akwinu, istotą Boga jest istnienie. Stąd słowo współistotny zawiera w sobie prawdę o wspólnym istnieniu Ojca i Syna (o odwiecznym zrodzeniu Syna przez Ojca pisałem w poprzednich miesiącach), o ich równości i jedności – Trójca jest przecież jednym Bogiem.
Na koniec chciałbym podkreślić, że współistotność nie przekreśla oddzielności Osób Boskich. Oskarżenia o utożsamianie Ich w wyniku postanowień soboru nicejskiego I były jednymi z silniejszych w IV wieku. Kiedy mówimy o Trójcy Świętej musimy posługiwać się niezwykle precyzyjnym językiem – w końcu ten dogmat daleko nieskończenie przekracza granice naszego rozumu i bardzo łatwo o niewielką pod względem językowym pomyłkę, która poniesie z sobą bardzo duże konsekwencje teologiczne.