O smutku

Data: 02.06.2024 r., godz. 19.30    Liczba odwiedzających: 185
I pocieszeniu

O smutku i pocieszeniu po utracie Jasia i jemu podobnych dzieci

Dni takie jak Międzynarodowy Dzień Dziecka Utraconego czy Boże Narodzenie, ale także doświadczenia bólu przez rodziny oraz zachęta dorosłych dzieci, pobudziły mnie do zainteresowania się nazbyt często pomijanym tematem. Według NIK co roku około 10-15 procent wszystkich ciąż klinicznych w Polsce kończy się poronieniem.

W dniu 13 października 2023 r. była 75 rocznica śmierci mojego brata bliźniaka, Jasia. Zmarł przy narodzinach. Ponad dwadzieścia lat temu w trakcie trwania rekolekcji uświadomiłem sobie, że noszę pretensje do Boga za śmierć mojego jedynego brata. Wtedy, przez klęczącego ks. Andrzeja, Jezus prosił mnie, żebym porzucił pretensje i przebaczył kobiecie, która niewystarczająco pomogła mamie. Długo nie potrafiłem. Dziwiłem się, sprawdzałem, czy naprawdę możliwe jest, bym tak długo żywił ukryty żal, smutek i lęk. Nieco później zapytałem moją mamę o imię brata. Odpowiedziała mi: „Niech ma na imię Jasio”. Zapytałem potem siostrę, gdzie jest pochowany nasz brat. Odpowiedziała: „Nie wiem, może tatuś pochował go za stodołą”. Przecież ja tam wypasałem krowy… Do dziś to wywołuje u mnie przykre poruszenie. Nie mogłem też uwierzyć, że Jasio jest gdzieś poza niebem, a nie w niebie. Z pomocą przyszło mi jednak przekonanie papieża Benedykta XVI, „że dzieci nienarodzone z przyczyny poronienia lub aborcji mimo braku chrztu dostępują zbawienia i należy się im pogrzeb”. Ze wsparciem formacji we wspólnocie Kościoła, w tym psychoterapii, doświadczam dobrodziejstwa przemiany pretensji i żalu w wewnętrzną zgodę i powtarzającą się pociechę po stracie Jasia i kogoś z niedalekiej rodziny.

Przekonuję się o niezasłużonej miłości Pana Jezusa do mnie. On daje mi moc do zaakceptowania śmierci m.in. ciała Jasia, a nie śmierci jego całego. Utraciłem go, ale nie na zawsze. Duch jego żyje! Jasio żyje! I jest święty! Jest szczęśliwy! Takie myślenie, pisanie ma sens! Żyje w niebie w domu naszego Ojca i Mamy i ma misję wstawiania się o pomoc dla mnie i najbliższych. Jeśli coś z tego rozumiem, to powtarzam za Hiobem, który po stracie wszystkich swoich dziesięciorga dzieci odpowiedział domownikom: „Dał Bóg, i zabrał Bóg. Jak się Panu podobało, tak się stało. Niech będzie imię Pańskie błogosławione”. A zbuntowanej i kuszącej go do złorzeczenia żonie powiedział: „Mówisz jak szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?”. (Hi 1,21; 2,10) I ja po stracie Jasia i innych najbliższych powtarzam za Hiobem: „Niech Bóg będzie błogosławiony”.

Kilkanaście lat temu na rekolekcjach usłyszałem zachętę, żeby w świetle słowa Bożego zobaczyć swoje życie od początku do tamtej chwili. Pojawił mi się wtedy wewnętrzny obraz dwóch malutkich chłopców. Oczywiste było, że to Jasio i ja. Zmagaliśmy się ze sobą. Pewnie o miłość mamy. Po walce pojednani z radością objęliśmy się ramionami. Do dziś miłe jest mi przesłanie tego obrazu. Jezus na początku swojego człowieczego życia, w swojej małości ciała był podobny do nas i do Ciebie Czytelniku. Też żył, mieszkał u Mamy. Na koniec swojej zbawiennej dla nas misji Jezus zapewnił wszystkich, którzy zgadzają się stać Jego uczniami: „A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”. (J 14,3) Wierzę, chcę zawsze wierzyć całym sercem, w „Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny”.

Ostatnio moja wiara została umocniona także przez beatyfikację rodziny Ulmów, przez przekonanie Kościoła o świętości życia tej rodziny po śmierci, w tym także szczęścia zmarłego przed narodzeniem dziecka.

Znowelizowane prawo polskie uwzględnia pochówek utraconego dziecka, niezależnie od tego, na jakim etapie ciąży doszło do śmierci. Rodzina ma potrzebę oraz prawo państwowe i kościelne do godnego pochówku i pożegnania swojego dziecka.

Rośnie liczba parafii, w których kapłani, na prośbę rodzin, odprawiają msze święte dziękczynne za życie dzieci zmarłych przed urodzeniem – niezależnie od miejsca i przyczyny ich śmierci oraz niezależnie od długości ich życia. Msze te są też odprawiane w intencji rodzin – o wewnętrzny trwały pokój. Niektóre rodziny, ich przyjaciele i proboszczowie podjęli inicjatywę budowy pomnika dzieci utraconych. Są cmentarze, gdzie takie pomniki można już znaleźć.

Obudziło się we mnie marzenie postawienia takiego monumentu także na naszym legionowskim cmentarzu – dla mojego brata i oczywiście dla podobnych jemu dzieci zmarłych przed urodzeniem, POMNIKA DZIECI UTRACONYCH. Byłby to godny sposób uszanowania tych dzieci i naszych rodzin.

Drogi Czytelniku, jeśli także doświadczyłeś śmierci potomstwa przed narodzeniem i chciałbyś się tym podzielić, napisz do redakcji. Możesz podpisać się pseudonimem. Jeśli zgodzisz się, redakcja może Twoją historię opublikować w „Naszej Wspólnocie”. Twoje przeżycia i sposób radzenia sobie z bólem utraty dziecka mogą być ważne dla innych rodziców, rodzeństwa, dziadków.

Może nosisz pragnienie wspólnej modlitwy, podziękowania za życie Twojego zmarłego jeszcze w łonie mamy dziecka. Przez wspólną modlitwę Kościoła Pan Bóg może umocnić Twoją wiarę i utrwalić pokój serca. Możemy też wyjść z inicjatywą, by w modlitwie wypominkowej dopisana została także taka intencja. 

Autor: Edward Dziduch