Początki
Ogromną radością jest dla mnie świadomość, że miałam szczęście uczestniczyć w początkach Wspólnoty Ruchu Światło-Życie w parafii św. Jana Kantego. Wszystko zaczęło się, kiedy byłam w drugiej klasie LO. Był to dla mnie czas szukania swojej drogi w relacji z Panem Bogiem. Miałam w sobie wiele pytań, za jakimi wartościami się opowiedzieć. Środowisko znajomych i klasy nie ułatwiało odnajdywania odpowiedzi na te pytania.
To był rok, w którym zmienił się w szkole nauczyciel od religii. Przyzwyczajeni byliśmy do siostry katechetki, a od drugiej klasy zaczął naszą klasę uczyć ks. Mirek Gawryś. Nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie to, że ksiądz chwilę po rozpoczęciu roku szkolnego zaprosił nas na Zlot Młodzieży w Ossowie – całodniowy, sobotni wyjazd dla młodzieży z całej diecezji. Zastanawiało mnie i ciekawiło jednocześnie, co na takim zlocie może się dziać. Przegadałam temat z rodzicami, namówiłam niektóre koleżanki (żeby nie być samą) i zapisałam się na to wydarzenie.
Nie zdziwiło mnie nawet, że ksiądz zaprosił wszystkich chętnych na spotkanie „organizacyjne”. Nie przyszło mi nawet do głowy, że to spotkanie to tylko pretekst do czegoś więcej. Nie było wtedy telefonów komórkowych, mediów społecznościowych, więc w moim oczekiwaniu spotkanie miało służyć podaniu informacji, kiedy wyjazd i powrót oraz innych szczegółów tego dnia. Wielkie było moje zaskoczenie, kiedy przyszłam z koleżankami na to spotkanie do salki katechetycznej. Krzesła były ustawione w okrąg, nie tak jak w szkolnej klasie, a ksiądz Mirek czekał na nas z gitarą. Jeszcze większym zaskoczeniem było, że ksiądz na takiej gitarze gra i do tego śpiewa… Zanim zostały podane ogłoszenia dotyczące zlotu, zostaliśmy zaproszeni do wspólnego śpiewania. Towarzystwo nie było od razu tak bardzo chętne i otwarte, ale chwytliwe melodie i powtarzane słowa nieco dodały nam odwag, by dołączyć. I znowu odkrycie, że w Kościele można śpiewać nie tylko poważne piosenki, znane z mszy św., ale również takie przy gitarze, przy których można pokazywać, klaskać i tańczyć.
W dniu wyjazdu ksiądz jechał z nami autokarem i znowu miał ze sobą gitarę. Całą drogę do Ossowa uczyliśmy się piosenek i modliliśmy, ale w inny sposób. Cały ten dzień był bogaty w różne doświadczenia, było bardzo dużo młodzieży, były świadectwa młodych ludzi, którzy opowiadali o działaniu Pana Boga w ich życiu i doświadczeniu Bożej miłości w radościach i trudach codzienności. Była możliwość spowiedzi i udziału we mszy świętej – innej, bo młodzieżowej. Najważniejszym doświadczeniem dla mnie była decyzja o spowiedzi, liczyłam w niej na pocieszenie, o którym wcześniej usłyszałam, a dostałam słowa upomnienia, tak mocne, że nie mogłam skupić się podczas mszy św. To było trudne doświadczenie, pełne żalu i buntu przeciw Panu Bogu. Dopiero po komunii świętej zrozumiałam, że wszystko, co o sobie na spowiedzi usłyszałam, jest prawdą, a mimo to jestem kochana i chciana przez Pana Boga. Tak zaczęła się droga mojej przemiany, która trwa do dzisiaj.
Tak też zaczęło się moje uczestnictwo we wspólnocie Ruchu Światło-Życie, której swoistym początkiem był zlot w Ossowie. W czasie powrotu z tego spotkania ksiądz zaprosił do przedłużenia i kontynuacji doświadczenia przez uczestnictwo w piątkowych spotkaniach Oazy.
Byłam przekonana, że to nie przypadek i że przez te spotkania Pan Bóg chce odpowiedzieć na moje pytania i zaprosić mnie do osobistej z Nim relacji. Z perspektywy czasu jestem wdzięczna Panu Bogu, księdzu Mirkowi i wszystkim osobom, które przez te lata spotkałam w Ruchu Światło-Życie, w którego gałęzi rodzinnej – Domowym Kościele – nieustannie trwam, wybierając codziennie Jezusa na mojego osobistego Pana i Zbawiciela.
Chwała Panu!